środa, 23 października 2013

Pufy DIY

Pufy, siedziska, jakkolwiek by ich nie nazwać służą tym, co lubią siedzieć na podłodze, ale wygodnie :) Uwielbiam siadać przy stoliku kawowym i korzystać z laptopa, czasem pożywiać się ;) Niestety zawsze odmrażam sobie przy tym dupsko i jest to mało komfortowe (dywanów nie posiadamy z racji tego, że mamy dwa koty, których kłaki łatwiej sprzątnąć z paneli niż wyczesywać z dywanów).

Moje pufy zrobiłam na szydełku, zastanawiałam się nad drutami, ale efekt dużych dziur mi za bardzo nie odpowiadał i nie udało mi się znaleźć odpowiedniego tutoriala. Bo oczywiście nie po drodze było u mnie z chęcią zrobienia takich puf a posiadanymi przeze mnie umiejętnościami. Z szydełkiem nigdy wcześniej nie miałam do czynienia. Babcia robiła kiedyś na drutach, ale sama nigdy nic nie zmajstrowałam. Oczywiście jak na złość, moja siostra, i mama i babcia były uczone dziergania i szydełkowania w szkołach w ramach techniki dla klas podstawowych (czy jak to się nazywa). U mnie w szkole te zajęcia polegały na robieniu ozdób z koralików i haftowaniu z muliny wcześniej zakupionych przez siebie obrazków (taka drobna siatka z namalowanym motywem). Mało to użyteczne jeśli ktoś pyta mnie o zdanie, zdecydowanie bardziej wolałabym naukę z posługiwania się drutami czy szydełkiem.

Więeeec, jako kompletny noob w temacie musiałam skądś tę wiedzę zdobyć. Sporo tego było. Sięgnęłam najpierw po książki, które niestety napisane zostały jakimś niezrozumiałym dla mnie kodem. Potem i od tego radzę zacząć - youtube i inne video tutoriale. Posłużę się przykładem z nauki koreańskiego - to że umiem odczytać pismo hangeul wcale nie oznacza, że rozumiem co mówią ;) Wciąż kiepsko odczytuję ten specyficzny kod, w jakim zapisuje się rodzaje splotu. Ale ważne, że umiem odwzorować bez większych problemów splot pokazywany w video tutorialu.

Dla zainteresowanych pokażę z czego korzystałam i napiszę instrukcję krok po kroku.

Co potrzebujemy na zrobienie 2 dużych puf, ewentualnie 3 średnich?

> 100 litrów granulatu styropianowego (do zakupu m.in. na allegro)
> kawałek materiału potrzebnego na uszycie poszewki na granulat *
> każdorazowo po dwie sztuki włóczki zpaghetii (u mnie Hoooked Zpaghetii)
> szydełko nr 10

* Ja zużyłam nowe czarne T-shirty bawełniane męskie XL, odcięłam rękawy i zaszyłam po nich dziury, oraz spód koszulki. Kołnierzyk zostawiłam niezaszyty do wypełnienia pufy granulatem. Potem trzeba oczywiście zaszyć i kołnierzyk. Maszyny do szycia jeszcze nie mam, więc szyłam ręcznie, jednak trzeba uważać by szyć dokładnie i każdy ciąg trzeba powtórzyć jeszcze raz. Na każdą pufę w prezentowanym przeze mnie rozmiarze przypada ok. 40l granulatu.

Ten tutorial jest niezastąpiony przy tym projekcie - KLIK. Autorka filmu, Maggie, przedstawia nam jak zrobić płaski okrąg za pomocą podwójnego słupka (double crochet, st - skrót). Oraz sam magic circle na innym tutorialu - KLIK. To jest nasz pierwszy krok.

Instrukcja krok po kroku:

(mało zrozumiała dla osób nie parających się tą jakże odprężającą czynnością, jaką jest szydełkowanie, dlatego bezwzględnie najpierw trzeba obejrzeć zalinkowany tutorial)

1. Postępuj krok po kroku według instrukcji pokazanych w tym tutorialu - KLIK, czyli:
a. utwórz magiczny krąg ;) (magic circle) i wyszydełkuj 12 słupków, zamknij go i zacznij nowy od potrójnego łańcuszka (chain three) - tak rób za każdym razem*
b. wyszydełkuj dodatkowe 12 ściegów, tj. dwukrotnie powtórz słupek na jednym ściegu (suma = 24 ściegi)
c. i znowu powiększamy krąg o 12 ściegów, tym razem co drugi ścieg trzeba zrobić podwójny słupek, czyli pojedynczy, podwójny, pojedynczy, podwójny itd. (=36)
2. j.w. z tym, że podwójny słupek robimy co trzeci ścieg (=48), czyli pojedynczy, pojedynczy, podwójny itd.
3. co czwarty (=60), czyli pojedynczy, pojedynczy, pojedynczy, podwójny itd.
4. co piąty (=72)
5. co szósty (=84)
6. co siódmy (=96) - koniec - więcej nie poszerzamy
7. teraz szydełkujemy po jednym słupku w każdym ściegu - ten krok powtarzałam 10 razy, można też i więcej, pufa będzie wtedy jeszcze wyższa
8. teraz chcemy schodzić z szerokości, w tym celu pomijamy co siódmy ścieg, czyli pojedynczy x 6, siódmy opuszczamy i pojedynczy słupek zaczynamy od 8 ściegu (=84)
9. pomijamy co szósty (=72)
10. pomijamy co piąty (=60)
11. pomijamy co czwarty (=48)

* jeśli nie chcesz zaplatać potrójnego łańcuszka (jest on widoczny w efekcie końcowym, różni się od słupka) pomiń ten krok, ale musisz sobie zaznaczyć czymś, np. spinką, gdzie zaczynał się nowy rząd. Mi osobiście nie przeszkadza wersja z łańcuszkiem, tak było mi prościej.

Na tym etapie są trzy wyjścia:
1) szydełkujemy dalej aż do zamknięcia pufy, albo
2) tworzymy osobny krąg i wkładamy go do wewnątrz, wyściełamy, lub
3) tworzymy drugi krąg i doszydełkowujemy go do reszty
Druga i trzecia opcja umożliwiają zdjęcie części "sznurkowej" by móc ją wyprać. Ja nie widziałam w tym sensu, kanapy przecież też nie piorę... Pufy odkurzam raz w tygodniu, a spód który się kurzy przecieram zwilżoną ściereczką. A jeśli pojawią się jakieś plamy usunę je tak jak w przypadku usuwania plam z kanapy.

Tak, więc ja poszłam na całość i zaszydełkowałam pufy do samego końca (oczywiście uprzednio upychamy wypełnioną granulatem poszewkę do środka), czyli
12. pomijamy co trzeci (=36)
13. wciąż co trzeci (=24)
14. dalej pomijamy co trzeci, potem co drugi w zależności od tego by nie tworzyły nam się zbyt duże dziury (patrz zdj, z drugiej strony to spód, więc nie jest to takie ważne, ponieważ i tak go nie widać), w trakcie pracy zobaczycie o co mi chodzi. :) I tak 3-4 rzędy. Na końcu pomijamy co drugi, zamykamy krąg, wyciągamy mocno pętlę, obcinamy włóczkę z zapasem tak by dało się związać pętlę z końcówką sznurka dwukrotnie w supełek. Supeł wciskamy do środka wraz z końcówką sznurka.
Uwagi:
- zpaghetii ma tendencję do wahania się w grubości "sznurka", czasem jest bardzo cienki (rzadko, ale jednak). Mi się to nie podobało i taki chuderlawy kawałek wycinałam, potem zszywałam brzegi i kontynuowałam pracę. Wycięty sznurek można potem złożyć na dwie, trzy warstwy i wykorzystać przy pracy, by nic nie marnować :) Nie widać różnicy - sprawdzone.
- przy pierwszej pufie pracowałam na luźnym sznurku, jednak zaowocowało to nadmiernym rozciąganiem się pufy przy siedzeniu (granatowa), przy drugiej już naciągałam sznurek przy szydełkowaniu, w efekcie zużyłam go mniej i pufa trzyma swój kształt.
- według moich doświadczeń szydełko nr 10 jest optymalne.
- sporo osób poszwę na granulat wybierało w kolorze białym, sprawdzałam jaki daje to efekt i mi się nie podobało, biel mocno kontrastuje z jakimkolwiek kolorem i wyraźnie się odcinała zwracając uwagę, a w końcu to okrycie ma ją przyciągać, a nie wnętrzności :) Polecam kolor czarny, gdzieś tam znika, a nawet podkreśla splot. Oczywiście równie dobrze, jak nie najlepiej sprawdzi się materiał w podobnej kolorystyce co kolor włóczki.

I tyle, każda pufa to praca na dwa dni, dałoby radę w jeden, ale palce nie wyrabiają. A zpaghetii jest po prostu genialne do domu. Niektórzy do robienia puf wykorzystują sznurek bawełniany, sama się na tym zastanawiałam, ale wydał mi się on zbyt sztywny i szorstki, zpagethii jest miłe w dotyku i nie wrzyna się w ciało. Kotom z resztek włóczki zrobiłam łóżeczko, póki co tylko jedno. Może zrobię jeszcze wielki kosz do salonu. Ale na jakiś czas daję palcom odpocząć :)

sobota, 19 października 2013

Nothing is original

Miałam wiele oporów przed zaczynaniem tego bloga. W planach mam wiele projektów, część zupełnie z głowy, parę zainspirowanych, i przy tych pojawił się mały szkopuł. Czy to będzie kradzież czyichś pomysłów?

Z pomocą przyszła mi ta strona [KLIK], a raczej jej treść. Austin Kleon napisał bardzo ważną i przydatną książkę dla osób, których przed tworzeniem blokują podobne wątpliwości.


 Autor przypomina nam, że nie istnieje coś takiego jak oryginalność. Autor przywołuje nawet cytat z Biblii, który w naszym tłumaczeniu brzmi: "(...)nic zgoła nowego nie ma pod słońcem". Czy to oznacza, że możemy bezkarnie kopiować? Nie do końca ;) Otóż jest parę zasad.

Każdy artysta skądś czerpał inspirację. Nasze społeczeństwo lubuje się w zamyśle oryginalności, nierzadko popadając po drodze w paranoję. Podążanie za aktualną modą jest wręcz postrzegane za samą w sobie wartość. Wystarczy przywołać Facebook'a, dokumentowanie i zdawanie sprawozdania z naszego dnia, choćby zdjęcia spożywanych posiłków..., no i wreszcie, moda na kreatywność.A co za tym idzie zarzuty, gdy istnieje podejrzenie, że kogoś lub coś kopiujemy. Owszem, nie przeczę, że jest mnóstwo osób, które bez skrupułów ściągają od innych i jednocześnie przypisują sobie autorstwo. Ale jest też pełno osób, które po prostu wpadły na ten sam pomysł, i to ich osobowość i wykonanie sprawia, że rezultaty !nie są takie same! Zresztą skąd pewność, że ktoś wcześniej nie wpadł na ten sam pomysł? Nie ma.
Kwestia inspiracji i podpatrywania. Ta pierwsza jest niegroźna, i towarzyszy nam cały czas, choćby wyjście na spacer może okazać się inspirujące. Podpatrywanie pozwala nam natomiast zobaczyć coś, co nam się podoba, a zostało już zrobione przez inną osobę. Fakt, że zapragniemy zrobić to samo, nie oznacza jeszcze kradzieży. Ważne by nie kopiować kropka w kropkę. Co jest właściwie niemożliwe, bo nasze wykonanie nigdy nie będzie takie, jak w podpatrywanym projekcie. Kolejna sprawa to by nie czerpać swoich inspiracji i nie podpatrywać tylko jednej osoby i jej twórczości. Oraz jeśli jesteśmy świadomi, że nasze pomysły są zaczerpnięte od konkretnych osób, zawsze zostawiajmy credits, czyli odnośnik do źródła ;) Transformujmy podpatrzone inspiracje, mieszajmy je ze sobą, szukajmy własnych rozwiązań. Bawmy się nimi, ich formą i uczmy się na własnych błędach.























Ja od siebie mogę powiedzieć tylko tyle, że jeśli blog ruszy, i napotkacie tu coś, co Was samych zainspiruje do odtworzenia, bądź wykonania podobnej rzeczy to ZAPRASZAM :) To komplement sam w sobie. Oczywiście dobrze by było, by wskazać autora podpatrywanej pracy. :)

puk puk puk

Ale się cieszę! Jeśli wszystko się ułoży, w grudniu wraz z siostrą będziemy właścicielkami własnego M. A to się wiąże z pustą przestrzenią, którą trzeba wypełnić. Ale to nie byle jaka przestrzeń, bo to w końcu nasz przyszły dom. Wyzwanie przeogromne, a budżet bardzo ograniczony. Urządzenie mieszkania nie może przekroczyć 30-40 tysięcy (z naciskiem na tę niższą kwotę). A mówimy o wyposażeniu kuchni, łazienki, położeniu podłóg, malowaniu ścian, umeblowaniu, zamontowaniu oświetlenia, zabudowie balkonu. Wyzwanie, ale i nie lada podróż.

Od paru miesięcy staramy się o mieszkanie, więc miałam czas na przeglądanie magazynów, blogów, sklepów związanych z designem i aranżacją wnętrz. Zdecydowanie najbardziej przemawia do mnie szeroko pojmowany styl skandynawski, z minimalną gamą kolorystyczną, styl ani klasyczny, ani urbanistyczny, ani nowoczesny, coś pośrodku. Siostra z kolei nie widzi się w biało, szarych wnętrzach z akcentem drewna, dlatego przyjdzie pora na kompromisy na tym polu. Barwy jakie wchodzą w grę to odcienie fioletu, niebieskiego, miętowego, różowego. Odpada żółć, pomarańcz, czerwień, i zieleń. Co mi z kolei koliduje z moją fantazją wnętrza. ;)

To nowe hobby, bo już tak mogę nazwać przesiadywanie po 2 godziny dziennie w poszukiwaniu inspiracji aranżacyjnych, obudziło we mnie chęć do tworzenia. To ojciec zaszczepił w nas ten artystyczny dryg, siostra wykazuje się na polu marketingowym, w rysunku, w użyciu słowa, a mnie ciągnie do walenia młotkiem, cięcia piłą, klejenia, wycinania, szycia, szydełkowania. I ilekroć coś mnie zainspiruje chcę to sama stworzyć, na swój własny sposób. Co pociąga za sobą masę łamigłówki - jak się do tego zabrać, co będzie mi potrzebne, gdzie to zdobyć, i jaki będzie koszt. A tak, koszty mnie porażają, ale pocieszam się myślą, że gdybym chciała kupić podobne rzeczy w sklepach wyszłoby drożej, czasami niewiarygodnie wręcz drożej, na pewno spotkaliście się z rzeczą do której cena ma się nijak w stosunku do wartości materiałów i wykonania (często nawet o 500-1000% wyższa). Oczywiście oznacza to, że płacimy za ego designera, czasami wręcz niebotycznie wielkiego. Ale nie ma co się załamywać, i warto zastanowić się jak samemu mniejszym kosztem można stworzyć równie ciekawe, idealnie wpasowujące się w nasz gust rzeczy.

Ten blog będzie poświęcony pracy nad wnętrzem. Inspiracjom. Oraz DIY czyli zrób to sam. I za pewne paru porażkom napotkanym na tej drodze. :) Ostatecznie na wyszukiwaniu alternatyw.

Mam nadzieję, że wszystko się ułoży po naszej myśli i będę miała co Wam (potencjalnym czytelnikom) pokazywać. Mam wielkie pokłady energii, i dobrze byłoby je spożytkować :)